Bez kategorii

Im prościej tym lepiej, czyli dlaczego warto pokochać umiar

Nasze codzienne życie pełne jest wszystkiego. Ludzi, zadań, problemów, wyborów, decyzji, informacji. Słowem wszystkiego mamy aż nadto. Często ten ogólny nadmiar bodźców odbija się na naszej psychice. Stajemy się rozdrażnieni, nie możemy się skupić. Rano nie mamy siły wstać z łóżka. Nie bez powodu nasze babcie mówiły: „co za dużo, to niezdrowo”.

Święta racja, szczególnie patrząc na rosnącą ilość depresji oraz innych schorzeń psychosomatycznych.

Właśnie minęły święta, część ludzi robi podsumowania minionego roku, snuje plany na rok następny. Niektórzy robią porządki w sieci swoich znajomych, usuwają tych, którzy nie utrzymują kontaktu lub są w jakiś sposób toksyczni. Jeszcze inni porządkują szafy i otoczenie, aby zrobić miejsce na nowe.

Ze względu na sytuację w kraju i na świecie, te święta były zupełnie inne. Najczęściej spędzaliśmy je w wąskim gronie najbliższych osób. Dlatego było więcej czasu na przemyślenia o życiu i o tym jak się w nim odnajduję.

Moje wnioski skręciły w obszar odżywiania. Przed świętami na wielu blogach i instagramowych kontach, można było znaleźć sposoby na to : „jak nie przytyć w święta”, „jak utrzymać dietę”, itp. No i tak sobie myślałam o tych wszystkich radach, o tym czasie w jakim żyjemy i punktem wspólnym w tych moich rozmyślaniach było jedzenie i sposób w jaki się odżywiamy.

Mniej a lepiej, jakość a nie ilość,

takie podsumowanie miały moje rozmyślania. Często myślimy, że ilość zadań jakie mamy do wykonania lub innych obowiązków, które wykonujemy, szereguje nas, jako ludzi pracowitych i ogarniętych. Nie zauważamy, że mając masę rzeczy na głowie, w pewnym momencie zaczynamy funkcjonować, jak zombie. Wstajemy, odhaczamy zadania, idziemy spać i od początku. Po pewnym czasie takiego funkcjonowania nie cieszy nas nic. Mamy dość. Wtedy warto posłuchać swojego organizmu i zwolnić. Coś zmienić. Warto te zmiany zacząć od kuchni.

W codziennym pośpiechu, nie chce nam się myśleć o tym co jemy. Zapychamy się byle czym, a potem odczuwamy bolesne skutki takiego postępowania. Bóle brzucha, wzdęcia, ból głowy, problemy z koncentracją i zły nastrój. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to właśnie nasz sposób odżywiania w 80 % decyduje o naszej sile życiowej.

Dlatego bardzo lubię włoską kulturę. Ich miłość do jedzenia i wspólnego biesiadowania, jest dla mnie kwintesencją dietetyki. Oni nie skupiają się na egzotycznych składnikach. Przygotowują potrawy z tego co mają w domu i pod ręką. No i coś co urzeka mnie najbardziej, prostota w każdym calu.

Włoszka w kuchni czaruje. Mając chleb, oliwę, zioła i czosnek, przygotuje przepyszne danie, które rozpieści podniebienie i ożywi ducha. Z kolei, gdy ma w domu fasolę i chce szybko przygotować coś pysznego na obiad dla domowników, to wrzuca ją do butelki po winie, dodaje szczyptę soli, zioła i odrobinę oliwy. Szczelnie zatyka otwór butelki kawałkiem bawełnianej ściereczki, wstawia to do nagrzanego pieca i zajmuje się resztą swoich zadań. Po południu, gdy wszyscy przychodzą na obiad, wyjmuje z pieca butelkę, przesypuje jej zawartość na półmisek, przygotowuje sałatkę z warzyw, które akurat ma pod ręką i zaprasza swoich domowników.

Wszystkim smakuje, wszyscy są zadowoleni. Co najważniejsze nikt nie czuje się po posiłku ociężały, tylko ochoczo wraca do swoich zadań.

W kuchni zawsze staram się kierować zasadą „im prościej i mniej, tym lepiej”. Stawiam na minimalna obróbkę i nieskomplikowane procesy technologiczne. No i bardzo się staram nie marnować jedzenia.

Tak tez było dziś rano. Na spacerze z psem, myślałam o tym co zjem na śniadanie, w myślach analizowałam zawartość lodówki. No i przypomniało mi się, ze mam jeszcze miseczkę wigilijnego grochu. Pierwsza myśl jaka mi przyszła to hummus. Po powrocie do domu od razu zabrałam się za przygotowanie mojej pasty z grochu. Czysty zero waste i slow life.

Hummus z grochu idealny na kanapki

Groch i ciecierzyca, to ten sam gatunek roślin. Strączkowe są bardzo dobrym źródłem białka i doskonałym składnikiem do wielu dań.

Wracając do mojej pasty z grochu, to podaję przepis:

–> mała miseczka ugotowanego grochu (cały lub połówki, ważne jest aby był miękki)

–> pół ząbka czosnku świeżego

–> łyżeczka oliwy z oliwek

–> pół łyżeczki sosu sojowego

–> dwie łyżki wody

–> łyżeczka soku z cytryny

Wszystkie składniki zblendować na gładka masę. Jeśli byłby grudki, to trzeba dodać trochę wody i ponownie zblendować. Dolewać wodę stopniowo, tylko do momentu uzyskania gładkiej konsystencji.

Na koniec doprawić, jeśli jest potrzeba. Przełożyć do słoiczka i polać oliwą.

Zjadać z chlebem, bułką lub po prostu maczając warzywa pokrojone w słupki.

Moje śniadanie składało się z domowego chleba, który upiekłam wczoraj, hummusu z grochu i ogórka kiszonego. Prosto, pysznie i sycąco. Cóż więcej trzeba, aby dobrze zacząć dzień ?

Pamiętaj, że nie warto komplikować sobie życia. Trzeba szukać prostych rozwiązań, które dadzą nam zamierzony efekt.

Mniej znaczy więcej. Co za dużo to niezdrowo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *